Wydawało się, że to będzie spokojny Marsz Równości w Poznaniu. Przynajmniej tak spokojny, jak w roku ubiegłym. A jednak o 15. Poznań Pride Weeku zrobiło się głośno i to na tyle, by o społeczności LGBT rozmawiał Minister Obrony Narodowej.
Minister Mariusz Błaszczak mógłby się pochwalić swoimi wielkimi osiągnięciami dla obronności Polski. Mógłby, gdyby rzeczywiście je miał. Kto ostatnio, po rekonstrukcji rządu PiS, kiedy z ministra MSWiA przemianowano go na ministra MON, słyszał o jakiś sukcesach Błaszczaka w tej sferze? Mówienie o tym, że Polska jest coraz bezpieczniejszym państwem, a jednocześnie praktycznie nic nie robienie jest mało wiarygodne.Kiedy był ministrem MSWiA straszył Polaków "uchodźcami". Teraz, kiedy szefuje w MON-ie straszy "gejami, lesbijkami, transami" czyli jak to nazwał "sodomitami". Tak drodzy Państwo. Minister europejskiego kraju, który otrzymuje wynagrodzenie z podatków m.in. osób LGBT, na antenie katolickiej telewizji nazywa część swoich pracodawców "sodomitami". Choć jak wypunktował to pisarz Jacek Dehnel, Błaszczak nie dość, ze nie rozumie pojęcia sodomitów, to jeszcze nie zna znaczenia Biblii, a dla katolika, którym się zwie, to poważna potwarz. Choć, ksiądz, który przeprowadzał z nim rozmowę również z tego błędu "zbłąkanej owieczki" nie wyprowadził. Zatem problem rozumienia księgi, którą teoretycznie powinno się znać, jest nieco większy niż tylko w Ministerstwie Obrony.
Gdyby minister Błaszczak był na miejscu i widział zachowanie społeczności LGBT oraz kontrmanifestantów mógłby może przez chwilę pomyśleć, kto i co komu narzuca. Nie wspomnę o blokowaniu legalnie zgłoszonej manifestacji i wręcz zasłanianie samochodami i sobą drogi, którą miała przejść tęczowa parada. Zwrócę jednak uwagę na język i gesty. Czy krzyczący "tęczowe śmiecie, życia mieć nie będziecie" to nie są przypadkiem groźby karalne? Czy to nie jest nawoływanie do nienawiści? Czy Jezus nie mówił "miłuj bliźniego swego". Czy to jest ta pokojowa kontrmanifestacja zdaniem ministra Błaszczaka? Gdyby na miejscu nie było policji, to bez wątpienia grupka 120 osób, często z zasłoniętymi twarzami, napadłaby na czoło Marszu Równości. Moim zdaniem nie przebieraliby w środkach. Albo kobieta z krzyżem, która kieruje go w stronę ludzi, by Jezus zniszczył tych "sodomitów". Szkoda tylko, że nie pomyślała, że wielu członków społeczności LGBT jest chrześcijanami. Albo przedstawiciele fundacji Pro - Prawo do życia. Wypisują kompletnie zmyślone dane o osobach LGBT, wywieszają te paskudne banery i tym bardziej obrażają moje uczucia, niż dwójka facetów czy dziewczyn trzymająca się za rękę i idąca obok mnie w Marszu Równości. Z resztą ta organizacja chciałaby przed wszystkim stawiać słowo "stop". Mają już "stop pedofilii" i "stop aborcji", myślę, że już dawno postawili też stop przed słowem "myślenie", "empatia", "jedność" i "wspólnota". Kolejny przedstawiciel Kościoła Katolickiego. Niejaki ksiądz Daniel Wachowiak z Archidiecezji Poznańskiej, twierdzi, że sześciokolorowa tęcza jest diabelska, a siedmiokolorowa boska. W Biblii nic na temat ilości kolorów tęczy nie znalazłem, ale to ten pan ponoć ją lepiej zna. Twitterowy kaznodzieja od siedmiu boleści się znalazł, który nie robi nic, poza poróżnianiem ludzi i podsycaniem nienawiści. Wystarczy przeczytać kilka jego wpisów, by wiedzieć, z kim ma się do czynienia. Taka wersja light byłego księdza Międlara.
Na koniec zostawiłem sobie ją. Królową pisowskiego przekazu w Wielkopolsce. Nie tyle co oddział TVP, a pracownicę tej firmy Annę Molską, która intensywnie zajmowała się sprawą najpierw tęczowych chorągiewek na poznańskich tramwajach, a później relacjonowaniem Marszu Równości w Poznaniu. Nie bez przyczyny zatytułowała swój materiał "Propaganda LGBT w Poznaniu", bo komu jak komu, ale akurat jej słowa "propaganda" tłumaczyć nie trzeba. Za te dwa ostatnie materiały to chyba niezła premia pójdzie od prezesa Kurskiego. Pokazanie społeczności LGBT jako tej agresywnej, a kontrmanifestantów jako "potulne baranki" jest mistrzostwem propagandy na Wielkopolskę. No przecież wszyscy widzieli, że to geje i lesbijki wykrzykiwali obrzydliwe hasła, przeszkadzali w legalnej manifestacji, wyzywali od "nienormalnych". Szkoda tylko, że obrazek nie zgadzał się z tym, co Molska opowiadała w tle. Chciałem nawet zrobić małe badanie na materiale owej pani i pokazać w jakich punktach łamie lub narusza "Zasady Etyki Dziennikarskiej TVP". Chciałem, ale doszedłem do wniosku, że tym powinna zająć się ich komisja, bo na moje oko przynajmniej połowa zasad została zbrukana, a wśród nich:
- Dziennikarz telewizji publicznej służy społeczności widzów, szanując prawdę, dobro wspólne i wolność słowa, dokłada wszelkich starań, by zachować niezależność i bezstronność.
- Racją realizowanej przez dziennikarza audycji jest domniemane zainteresowanie telewidzów lub dobro publiczne, a nie interes dziennikarza lub nadawcy.
- Dziennikarz dba o poprawność języka polskiego (Komentarz: ilość słowa "też" w kilkunastu zdaniach jest zatrważająca)
- Dziennikarz wykazuje należytą dbałość o wyraźne oddzielenie informacji od komentarza i opinii.
- Informacje przekazywane przez dziennikarza powinny być zrównoważone i dokładne, tak aby telewidz mógł odróżnić fakty od przypuszczeń i plotek oraz być przedstawiane we właściwym kontekście, opierać się na wiarygodnych i możliwie wielostronnych źródłach. Żadne okoliczności, motywy, naciski czy inspiracje nie usprawiedliwiają podania fałszywych czy niesprawdzonych informacji ani zatajania informacji
- O pinie i komentarze nie mogą przeinaczać faktów ani być wynikiem nacisków instytucji, firm czy osób prywatnych.
- W przypadku nagrywania wypowiedzi dzieci, dziennikarz obowiązany jest uzyskać zgodę ich rodziców lub opiekunów. (Komentarz: w materiale jest wypowiedź 14-latki, domyślam się, że takiej zgody Molska nie otrzymała)
... i tak można by jeszcze trochę powymieniać. Wszystkie zasady, gdyby kiedyś chciała je Anna Molska przeczytać są dostępne w internecie. Dla ułatwienia podaję link: TU
Wszystkie te osoby, które wspomniałem w tym tekście mają wspólny mianownik: "brak poszanowania dla ludzi, którzy nie chcą, a nawet nie muszą żyć tak, jak ktoś chce im nakazać". Nie potrafią zrozumieć, że świat jest kolorowy, ludzie są różni. W każdym środowisku znajdziemy tych dobrych i tych złych. Daleko szukać przykładów braku moralności, o którą tak zaciekle walczy minister Błaszczak też nie trzeba. Proponuję, by zainteresował się swoim bliskim otoczeniem, bo u kogoś dostrzega drzazgę w oku, na swoim podwórku "Pięty" nie zauważa".
Maciej Januchowski